Jak co dzień szlajałam się po ulicach Dortmundu. Nazywam się
Asia. Przeprowadziłam się do Niemiec 2 lata temu. Powodem mojego wyjazdu była
śmierć mojej mamy, z którą miałam wspaniały kontakt była moja przyjaciółką …
najlepszą przyjaciółką. Miała raka niestety nie udało jej się uratować. Długo
nie mogłam się pozbierać, że jej już nie ma. Mam ojca, ale nie utrzymuje z nim
żadnego kontaktu odkąd nas zostawił miałam wtedy 8 lat nie rozumiałam
wszystkiego wiedziała tylko jedno - odszedł dla innej do mamy przyjaciółki
uważała ją za nią niestety czas pokazuje jacy są niektórzy ludzie. Znienawidziłam
go i ją. Nawet nie przyszedł na pogrzeb mamy. Również z powodu Pawła – mojego
chłopaka znaczy byłego chłopaka. Zdradził mnie na pewnej imprezie oczywiście
tłumaczył się, że to wszystko przez alkohol. Każdy się tak tłumaczy. Poczułam,
że coś wibruje mi w kieszeni. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać więc nie
patrząc kto dzwoni odrzuciłam połączenie. Telefon wyciszyłam i włożyłam z
powrotem do kieszeni. Mijałam tysiące ludzi, wracających do domu z pracy był
już wieczór, pary trzymające się za ręce, lubiłam do miasto szczególnie nocą.
Zatrzymałam się obok boiska szkolnego schwyciłam siatkę i od razu uśmiech
pojawił mi się na twarzy. Kochałam to miejsce może nie konkretnie to, ale
chodzi o słowo BOISKO. Uwielbiałam grać z kolegami z piłkę nożną inne
dziewczyny uważały mnie za dziwną, ponieważ dziewczyna powinna się interesować
modą, kosmetykami, a nie biegać cała w błocie za piłką. Jednak ja nie
przejmowałam się tym robiłam to co kochałam – moją pasją. Do tego stopnia, że
mama zapisała mnie do drużyny piłkarskiej dziewcząt. Chodziłam tam 3 lata.
Niestety potem gdy dowiedziałam się o chorobie mamy przestałam tam uczęszczać
moja przyjaciółka namawiała, żebym nie rezygnowała z marzeń i nie przejmowała
się nią, ale jak ja mogłam się własną matka nie przejmować no jak!? Łzy
napłynęły mi do oczu i zaczęły spływać po moich policzkach. Odwróciłam się
plecami do siatki i kucłam, twarz zakryłam rękami. Płakałam jak małe dziecko,
które nie dostało waty czy cukierka. Wspomnienia wróciły. Chciałam przestać
lecz nie mogłam łzy same leciały. Nagle poczułam kogoś dłoń na moim ramieniu
nie przejęłam się tym zbytnio i nawet nie spojrzałam kim ta osoba jest.
- Dobrze się pani uczuje? – usłyszałam
Odsunęłam dłonie od twarzy i przetarłam opuszkami palców
oczy, spojrzałam na osobę kucającą obok mnie. Chyba przez łzy miałam jakieś
przywidzenia, zamazania przetarłam oczy jeszcze raz teraz już na 100% byłam
pewna, że tą osobą jest nie kto inny jak Reus z BvB.
- tak, dziękuję – po chwili milczenia odpowiedziałam jednak
nie zmieniłam swojej pozycji.
Chłopak wstał i podał mi rękę, którą schwyciłam była taka
miękką, delikatna. Ja tylko uśmiechnęłam się.
- Mogę wiedzieć czemu płakałaś? A właśnie przepraszam jestem
Marco – blondyn pokazał swoje równe, białe ząbki i podał rękę.
- miło mi ja jestem Ania – odwdzięczyłam uścisk dłoni. –
wróciły wspomnienia – natychmiast po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, którą
klubowa 11 otarła. Poczułam, że się zarumieniłam.
- To ja już pójdę i dziękuję, że się o mnie zatroszczyłeś. –
uśmiechnęłam się i zaczęłam powoli iść.
- Nie ma za co. – puścił oczko – zaczekaj mógł bym Cię
zaprosić na kawę i ciastko. Chciałbym bardziej poznać tak ładną dziewczynę.
- przestań, bo się czerwona zrobię – chyba puściłam buraka.
– nie powinnam przyjąć tego zaproszenia.
- Dlaczego?
Chwilę się wahałam z odpowiedzą.
- A nieważne. Zgadzam się. Nie chciałam dać po sobie znać,
że go kojarzę.
- cieszę się – odwrócił się na pięcie.
Ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni. Weszliśmy do środka i
zajęliśmy miejsce pod oknem.
- opowiedz mi coś o sobie – spojrzał mi Niemiec w oczy.
Speszona spojrzałam w okno.
- Mieszkam od 2 lat w Dortmundzie wcześniej mieszkałam zzz…
natychmiast łzy napłynęły mi do oczu szybko je przetarłam – z mamą w Poznaniu.
- widzę, że to delikaty temat więc nie musisz o nim mówić.
- nie opowiem Ci. Moja mama była chora na raka właśnie dlatego
się tu przeprowadziłam tam wszystko mi o niej przypominało. Z ojcem odkąd
skończyłam 8 lat nie miałam kontaktu zostawił mnie i mamę dla innej… a tą
kobietą była mamy przyjaciółka „przyjaciółka” – ujęłam słowo przyjaciółka z
cudzysłów.
- przykro mi.
- Tobie nie powinno być przykro – spojrzałam na blondyna.
Chyba nie wiedział co ma powiedzieć.
- przecież żartuje – uśmiechnęłam się teraz Ty coś opowiedz
o sobie.
- mieszkam tu od urodzenia, jestem piłkarzem Borussi
Dortmund.
Kelner przyniósł nasze zamówienie obydwoje podziękowaliśmy.
Wzięłam łyk kawy.
Tak właśnie tego potrzebowałam. Chociaż była już 19 ja tak wiedziałam, że to będzie moja kolejna
długa noc.
- myślałaś kiedyś o powrocie do Polski? Nie tęsknisz?
- myślałam, ale kiedy przypomniałam sobie o ojcu czy o
Pawle, że mogę ich tam spotkać od razu zmieniałam tok myślenia.
- kim był ten Paweł?
- moim byłym chłopakiem strasznie mnie zranił.
- był palantem skoro pozwolił C tak odejść. Taka dziewczyna
to skarb – uśmiechnął się i spojrzał w moje ciemnie oczy. Marzyłam o tym, żeby
ktoś tak o mnie powiedział.
- dziękuję za kawę i ciastko – wstałam – ja już sobie pójdę.
- o nie już jest ciemno samej Cię nigdzie nie puszczę –
również wstał – i nie ma za co.
- dziś cały czas Ci dziękuję nie potrzebnie się mną
zainteresowałeś tam pod tą siatką. – powiedziałam
- mam namyśli, że jeszcze nie raz będę mógł Ci pomóc –
uśmiechnął się – i cieszę się, że podszedłem do Ciebie i poznałem Cię.
- ja też się cieszę – wyszczerzyłam się
- no chodź tu – rozłożył ręce do przytulenia
Ja podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Gdy
odkleiliśmy się od siebie wyszliśmy na ulicę.
- odprowadzę Cię.
- ale naprawdę nie trzeba – upierałam się
- ale ja chce – poruszył brwią – czy Ci się to podoba czy
nie.
- nie – skrzyżowałam ręce i udawałam urażoną.
- o teraz to przesadziłaś – piłkarz przełożył mnie przez
ramię i zaczął iść w „kierunku” mojego domu.
- do mojego domu idzie się w drugą stronę – zaśmiałam się
Marco odwrócił się.
- a teraz mnie już postaw.
- będziesz się dalej upierać?
- nie, nie będę.
23 latek odstawił mnie na moje miejsce, czyli ziemię.
- dziękuję – dźgnęłam go w bok
Śmialiśmy się cała drogę powrotną, od śmierci mamy tak się
nie śmiałam. Czułam się, że znowu żyję, byłam po prostu szczęśliwa.
- to tutaj – wskazałam
palcem na niewielki domek.
- śliczny dom. No i czas się pożegnać – posmutniała klubowa
11. Przybliżył się do mnie i mocno przytulił.
Spojrzałam na niego.
- dasz mi swój numer telefonu? – zapytał.
- pewnie. – podałam mu swój, a on swój.
Pożegnaliśmy się, weszłam do środka.
Usiadłam na kanapie w salonie i odruchowo wzięłam zdjęcie,
na którym jestem z mamą. Tym razem nie płakałam a uśmiechałam się. Po chwili
odstawiłam fotografię na miejsce, a sama powędrowałam do łazienki gdzie wzięłam
długą kąpiel. Po 40 minutach wyszłam z toalety i poszłam do sypialni gdzie
położyłam się na łóżku i spojrzałam na plakaty. Mój wzrok powędrował na plakat
gdzie był chłopak, który przed chwilą mnie odprowadził do domu, przytulił i dał
swój numer telefonu. Uśmiechnęłam się do siebie, dlaczego nie powiedziałam mu,
że wiem kim jest, że znam go doskonale i że gra w klubie, którego uwielbiam,
dlaczego? Z tym pytaniem dręczyłam się pół nocy gdyż przez kawę nie mogłam
zasnąć.
_________________________________________________________
Witam. :)
_________________________________________________________
Witam. :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
świetny!
OdpowiedzUsuń