poniedziałek, 18 listopada 2013

1

Jak co dzień szlajałam się po ulicach Dortmundu. Nazywam się Asia. Przeprowadziłam się do Niemiec 2 lata temu. Powodem mojego wyjazdu była śmierć mojej mamy, z którą miałam wspaniały kontakt była moja przyjaciółką … najlepszą przyjaciółką. Miała raka niestety nie udało jej się uratować. Długo nie mogłam się pozbierać, że jej już nie ma. Mam ojca, ale nie utrzymuje z nim żadnego kontaktu odkąd nas zostawił miałam wtedy 8 lat nie rozumiałam wszystkiego wiedziała tylko jedno - odszedł dla innej do mamy przyjaciółki uważała ją za nią niestety czas pokazuje jacy są niektórzy ludzie. Znienawidziłam go i ją. Nawet nie przyszedł na pogrzeb mamy. Również z powodu Pawła – mojego chłopaka znaczy byłego chłopaka. Zdradził mnie na pewnej imprezie oczywiście tłumaczył się, że to wszystko przez alkohol. Każdy się tak tłumaczy. Poczułam, że coś wibruje mi w kieszeni. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać więc nie patrząc kto dzwoni odrzuciłam połączenie. Telefon wyciszyłam i włożyłam z powrotem do kieszeni. Mijałam tysiące ludzi, wracających do domu z pracy był już wieczór, pary trzymające się za ręce, lubiłam do miasto szczególnie nocą. Zatrzymałam się obok boiska szkolnego schwyciłam siatkę i od razu uśmiech pojawił mi się na twarzy. Kochałam to miejsce może nie konkretnie to, ale chodzi o słowo BOISKO. Uwielbiałam grać z kolegami z piłkę nożną inne dziewczyny uważały mnie za dziwną, ponieważ dziewczyna powinna się interesować modą, kosmetykami, a nie biegać cała w błocie za piłką. Jednak ja nie przejmowałam się tym robiłam to co kochałam – moją pasją. Do tego stopnia, że mama zapisała mnie do drużyny piłkarskiej dziewcząt. Chodziłam tam 3 lata. Niestety potem gdy dowiedziałam się o chorobie mamy przestałam tam uczęszczać moja przyjaciółka namawiała, żebym nie rezygnowała z marzeń i nie przejmowała się nią, ale jak ja mogłam się własną matka nie przejmować no jak!? Łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły spływać po moich policzkach. Odwróciłam się plecami do siatki i kucłam, twarz zakryłam rękami. Płakałam jak małe dziecko, które nie dostało waty czy cukierka. Wspomnienia wróciły. Chciałam przestać lecz nie mogłam łzy same leciały. Nagle poczułam kogoś dłoń na moim ramieniu nie przejęłam się tym zbytnio i nawet nie spojrzałam kim ta osoba jest.
- Dobrze się pani uczuje? – usłyszałam
Odsunęłam dłonie od twarzy i przetarłam opuszkami palców oczy, spojrzałam na osobę kucającą obok mnie. Chyba przez łzy miałam jakieś przywidzenia, zamazania przetarłam oczy jeszcze raz teraz już na 100% byłam pewna, że tą osobą jest nie kto inny jak Reus z BvB.
- tak, dziękuję – po chwili milczenia odpowiedziałam jednak nie zmieniłam swojej pozycji.
Chłopak wstał i podał mi rękę, którą schwyciłam była taka miękką, delikatna. Ja tylko uśmiechnęłam się. 
- Mogę wiedzieć czemu płakałaś? A właśnie przepraszam jestem Marco – blondyn pokazał swoje równe, białe ząbki i podał rękę.
- miło mi ja jestem Ania – odwdzięczyłam uścisk dłoni. – wróciły wspomnienia – natychmiast po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, którą klubowa 11 otarła. Poczułam, że się zarumieniłam.
- To ja już pójdę i dziękuję, że się o mnie zatroszczyłeś. – uśmiechnęłam się i zaczęłam powoli iść.
- Nie ma za co. – puścił oczko – zaczekaj mógł bym Cię zaprosić na kawę i ciastko. Chciałbym bardziej poznać tak ładną dziewczynę.
- przestań, bo się czerwona zrobię – chyba puściłam buraka. – nie powinnam przyjąć tego zaproszenia.
- Dlaczego?
Chwilę się wahałam z odpowiedzą.
- A nieważne. Zgadzam się. Nie chciałam dać po sobie znać, że go kojarzę.
- cieszę się – odwrócił się na pięcie.
Ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce pod oknem.
- opowiedz mi coś o sobie – spojrzał mi Niemiec w oczy.
Speszona spojrzałam w okno.
- Mieszkam od 2 lat w Dortmundzie wcześniej mieszkałam zzz… natychmiast łzy napłynęły mi do oczu szybko je przetarłam – z mamą w Poznaniu.
- widzę, że to delikaty temat więc nie musisz o nim mówić.
- nie opowiem Ci. Moja mama była chora na raka właśnie dlatego się tu przeprowadziłam tam wszystko mi o niej przypominało. Z ojcem odkąd skończyłam 8 lat nie miałam kontaktu zostawił mnie i mamę dla innej… a tą kobietą była mamy przyjaciółka „przyjaciółka” – ujęłam słowo przyjaciółka z cudzysłów.
- przykro mi.
- Tobie nie powinno być przykro – spojrzałam na blondyna.
Chyba nie wiedział co ma powiedzieć.
- przecież żartuje – uśmiechnęłam się teraz Ty coś opowiedz o sobie.
- mieszkam tu od urodzenia, jestem piłkarzem Borussi Dortmund.
Kelner przyniósł nasze zamówienie obydwoje podziękowaliśmy. Wzięłam łyk kawy.
Tak właśnie tego potrzebowałam. Chociaż była już 19  ja tak wiedziałam, że to będzie moja kolejna długa noc.
- myślałaś kiedyś o powrocie do Polski? Nie tęsknisz?
- myślałam, ale kiedy przypomniałam sobie o ojcu czy o Pawle, że mogę ich tam spotkać od razu zmieniałam tok myślenia.
- kim był ten Paweł?
- moim byłym chłopakiem strasznie mnie zranił.
- był palantem skoro pozwolił C tak odejść. Taka dziewczyna to skarb – uśmiechnął się i spojrzał w moje ciemnie oczy. Marzyłam o tym, żeby ktoś tak o mnie powiedział.
- dziękuję za kawę i ciastko – wstałam – ja już sobie pójdę.
- o nie już jest ciemno samej Cię nigdzie nie puszczę – również wstał – i nie ma za co.
- dziś cały czas Ci dziękuję nie potrzebnie się mną zainteresowałeś tam pod tą siatką. – powiedziałam
- mam namyśli, że jeszcze nie raz będę mógł Ci pomóc – uśmiechnął się – i cieszę się, że podszedłem do Ciebie i poznałem Cię.
- ja też się cieszę – wyszczerzyłam się
- no chodź tu – rozłożył ręce do przytulenia
Ja podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Gdy odkleiliśmy się od siebie wyszliśmy na ulicę.
- odprowadzę Cię.
- ale naprawdę nie trzeba – upierałam się
- ale ja chce – poruszył brwią – czy Ci się to podoba czy nie.
- nie – skrzyżowałam ręce i udawałam urażoną.
- o teraz to przesadziłaś – piłkarz przełożył mnie przez ramię i zaczął iść w „kierunku” mojego domu.
- do mojego domu idzie się w drugą stronę – zaśmiałam się
Marco odwrócił się.
- a teraz mnie już postaw.
- będziesz się dalej upierać?
- nie, nie będę.
23 latek odstawił mnie na moje miejsce, czyli ziemię.
- dziękuję – dźgnęłam go w bok
Śmialiśmy się cała drogę powrotną, od śmierci mamy tak się nie śmiałam. Czułam się, że znowu żyję, byłam po prostu szczęśliwa.
- to tutaj – wskazałam  palcem na niewielki domek.
- śliczny dom. No i czas się pożegnać – posmutniała klubowa 11. Przybliżył się do mnie i mocno przytulił.
Spojrzałam na niego.
- dasz mi swój numer telefonu? – zapytał.
- pewnie. – podałam mu swój, a on swój.
Pożegnaliśmy się, weszłam do środka.

Usiadłam na kanapie w salonie i odruchowo wzięłam zdjęcie, na którym jestem z mamą. Tym razem nie płakałam a uśmiechałam się. Po chwili odstawiłam fotografię na miejsce, a sama powędrowałam do łazienki gdzie wzięłam długą kąpiel. Po 40 minutach wyszłam z toalety i poszłam do sypialni gdzie położyłam się na łóżku i spojrzałam na plakaty. Mój wzrok powędrował na plakat gdzie był chłopak, który przed chwilą mnie odprowadził do domu, przytulił i dał swój numer telefonu. Uśmiechnęłam się do siebie, dlaczego nie powiedziałam mu, że wiem kim jest, że znam go doskonale i że gra w klubie, którego uwielbiam, dlaczego? Z tym pytaniem dręczyłam się pół nocy gdyż przez kawę nie mogłam zasnąć.


_________________________________________________________

Witam. :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

1 komentarz: