środa, 27 listopada 2013

4

Po 15 minutach byliśmy na miejscu, wysiedliśmy z wozu i pomaszerowaliśmy w stronę wejścia. Kelner zaprowadził nas pod nasz stolik.
- dziękujemy – zwróciłem się do mężczyzny.
- proszę bardzo. – uśmiechnął się i odszedł.
- jejku jak tu pięknie – rozglądnęła się Asia po czym spojrzała na mnie – pewnie jest tu strasznie drogo.
- nie przejmuj się przecież ja stawiam – położyłem dłoń na jej dłoni.
- trochę nieswojo się czuję.
- dlaczego?
- będę Cię „okradać” z kasy.
- nie wymyślaj głupot. Mamy się dobrze bawić, pamiętasz słowa Weroniki? – spojrzałem na nią.
- oczywiście i przepraszam – lekko się uśmiechnęła
- nic się przecież nie stało.
Wtedy kelner podszedł do nas i wręczył nam menu.
- Asia nie patrz na ceny tylko bierz na co masz ochotę.
- dobrze. – dziewczyna spojrzała na mnie, a potem zaczęła czytać kartę dań. Zrobiłem to samo.
- no to na co masz ochotę? – zapytałem
- może być zestaw numer 5,  a Ty?
- naprawdę? Ja biorę to samo – zaczęliśmy się śmiać. Złożyłem zamówienie.
- opowiedz mi coś o Twojej przyjaciółce.
- o Weronice? – zapytała tak jak bym zdziwiona.
- no tak o niej – uśmiechnąłem się.

ASIA

Zdziwiło mnie trochę to pytanie o Weronice, ale za to jej się na pewno to spodoba, że Marco się o nią zapytał.
- Weronika mieszka tu odkąd skończyła 10 lat. Znamy się od 2 lat, dokładnie to odkąd tu przyjechałam, jest ode mnie o rok starsza, o czyli jest taka stara jak Ty! – zaśmiałam się. -  To co tu widzisz – pokazałam na twarz i fryzurę – to jej zasługa, jest kosmetyczką i fryzjerką i ma własny salon. Tyle co wiem miała jednego chłopaka, z którym była Dość długo, ale jak większość facetów zdradził ją,
- co za palant. – oburzył się piłkarz.
W tej chwili kelner przyniósł nasze zamówienie, podziękowaliśmy i zaczęliśmy jeść. Spędziliśmy naprawdę miły wieczór, klubowej 11 chyba spodobała się blondynka, bo dość często się o nią wypytywał. Około godziny 23 piłkarz odwiózł mnie pod dom.
- wiesz w sobotę urządzam taką małą imprezę może wpadniesz razem z Weroniką?
- myślę, że tak, ale jeszcze wszystko się okaże od śmierci mamy nigdzie nie wychodziłam.
- minęło już 2 lata mama na pewno by chciała, abyś się dobrze bawiła i cieszyła z młodości. – uśmiechnął się blondyn.
- jest jeszcze jeden- problem – chciałam potrzymać go trochę w napięciu.
- jaki?
- nie mam adresu tej imprezy. – oznajmiłam
- ach no już nie będzie problem impreza będzie u mnie w domu. – podał mi kartkę z adresem.
- dziękuję i do zobaczenia. – pocałowałam go w policzek.
- do soboty! – pokazał swoje równe, białe ząbki i odjechał.
Wyjęłam klucze z torebki i odtworzyłam drzwi, kluczyki rzuciłam na szafkę, ściągnęłam buty i pomaszerowałam do salonu. Zdziwił mnie widok śpiącej Weroniki na kanapie nie chcą jej budzić wzięłam koc i ją przykryłam. Na palcach wyszłam z pomieszczenia.
- nie śpię – usłyszałam. – chodź tutaj i opowiadaj – poklepała na miejsce gdzie mam usiąść.
Tak gdzie pokazała tak i usiadłam.
- no więc głównym naszym tematem rozmów uwaga … - spojrzałam na dziewczynę.
- byłoo??
- byłaś TY! – krzyknęłam z uśmiechem
- co jak to? – przyjaciółka omal co nie spadła z mebla.
- no tak Marco pytał się o Ciebie i w ogóle i zaprosił nas na imprezę w sobotę, idziemy?
- aaaaaa!! – darła się, skakała po kanapie jak małe dziecko. - jeszcze się pytasz IDZIEMY!
Nic dziwnego właśnie zaprosił nas na imprezę piłkarz BvB, dodatkowo on był ulubieńcem Werki.
- Boże jak ja się cieszę – skoczyła na mnie i mocno przytuliła. – dziękuję – szepnęła mi do ucha.
- za co?
- za wszystko.
Nie zrozumiałam do końca tej odpowiedzi, ale nie chciałam jej już o nic pytać, bo tak wiedziałam, że nie dostane żadnej sensownej odpowiedzi.
- chodźmy spać. – powiedziałam.
- dobrze – przyjaciółka wstała, dała mi buziaka w policzek i powędrowała do pokoju gościnnego.
Zaś ja do swojego. Przebrałam się w piżamę i szybko zasnęłam.

NASTĘPNEGO DNIA

Obudził mnie dźwięk budzika, była 9.00. Po chwilowych polegiwaniu wstałam wzięłam ubrania i weszłam do łazienki. Ubrana i umyta zeszłam na dół tam zobaczyłam gotowe śniadanie i kartkę. Podeszłam do stołu i zaczęłam czytać kartkę.

Dzień dobry!
Wstałam wcześnie i poszłam do pracy,
Nie chciałam Cię budzić.
Dziś po pracy idziemy na zakupy,
Bo jutro IMPREZKA !
<3

Weronika :*


Odłożyłam list i zaczęłam zjadać pyszne naleśniki. Po zjedzeniu naczynia umyłam i wyszłam. Założyłam słuchawki na uszy i w rytm piosenek szłam na ulice gdzie znajdowała się moja księgarnia. Nagle poczuła, że upadłam. 


__________________________________________
HEJ CZYTA TO KTOŚ W OGÓLE? 

sobota, 23 listopada 2013

3

Zaparkowałem i poszedłem w stronę drzwi. Będąc już w środku klucze rzuciłem na szafkę, a ja powędrowałem do łazienki tam wziąłem odświeżający prysznic. Owinąłem się ręcznikiem i zadzwoniłem do restauracji by zarezerwować stolik wcześniej zapomniałem na szczęście był jeszcze jeden wolny. Położyłem się na łóżku i zasnąłem gdy się ocknąłem zobaczyłem, że jest 19.30 szybko wybrałem odpowiedni zestaw i wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu, a moim celem było mieszkanie Asi.

ROBERT

Zdziwiła mnie „wizyta” Anki pod stadionem od miesiąca nie jesteśmy razem.
- co Ty tu robisz?! – zapytałem z oburzeniem – mówiłem Ci, że nie chcę Cię więcej wiedzieć!
- Robert, ale ja Cię kocham – rzuciła się na mnie by mnie pocałować, lecz ja ją odepchnąłem.
- skoro mówisz, że mnie „kochasz” – na słowo kocham zrobiłem z palców cudzysłów – czemu przespałaś się z innym!? – krzyczałem
- nie krzycz na mnie! – ona również krzyczała – możemy porozmawiać sam na sam? – spojrzała na Mario, który przyglądał się całej sytuacji.
- to ja was zostawię samych – odrzekła klubowa 10
- o nie Mario nie musisz nas zostawiać samych, bo my już skończyliśmy rozmawiać – minęliśmy Ankę, ale ona nie dawała za wygraną!
- Robert ja Cię naprawdę kocham zrozum to KOCHAM CIĘ ! – wykrzyczała to
Nie przejąłem się tym i razem z brunetem weszliśmy do mojego samochodu i z piskiem opon ruszyliśmy. Byłem naprawdę wściekły chciałem swą całą złość wyładować na samochodzie dlatego też przyśpieszyłem jechałem coraz szybciej.
- zwariowałeś?! Chcesz nas zabić!? – usłyszałem krzyki złości
Natychmiast zwolniłem, na śmierć zapomniałem o przyjacielu..
- Boże Mario wybacz.
On nic się jednak nie odezwał. Odwiozłem piłkarza pod jego apartament.
- dzięki ziom i nie jedź znów jak wariat!
- spoko nie będę ostrożny tato.
- wiesz, że ja nie żartuję.
Poczułem się trochę dziwnie.
- wiem, wiem żartowałem przecież.
- jeszcze raz dzięki i do jutra!
- do jutra.
Odjechałem spokojnie. W całości ja i samochód dojechaliśmy pod mój dom. Wszedłem do środka, wziąłem kąpiel, a potem wygodnie ułożyłem się na kanapie w salonie i zacząłem pstrykać po kanałach.

ASIA

Od razu gdy skończyłam pracę, pobiegłam tak pobiegłam do domu. Gdy przekroczyłam próg zobaczyłam Weronikę.
- a co Ty tu robisz? – zapytałam zdziwiona
- a no masz przecież randkę ktoś musi Ci się pomóc przygotować.
- dziękuję – podeszłam do niej i mocno przytuliłam.
- a teraz idź się umyć.
 Pobiegłam do łazienki i wzięłam prysznic, owinięta w ręcznik poszłam do pokoju gdzie Wera grzebała już w mojej szafie.
- chyba nie ma tam nic ciekawego – powiedziałam z żalem
- nie jest to idź ubierz. – podała mi zestaw.
Jak powiedziała tak zrobiłam, chwilę potem weszłam do pokoju.
Weronice szczęka odpadła.
- aż tak źle? – spojrzałam najpierw na swoje odbicie w lustrze potem na przyjaciółkę.
- nie jest idealnie! – wykrzyczała
- na pewno? – dopytywałam
- na 100% pff nawet na 1000000%!
- na pewno? – podniosłam jedna brew ku górze zaś ręce położyłam na biodra
- tak, a czemu miało by być inaczej?
- hmmm no bo Tobie się nasz Marco podoba – puściłam oczko
- a no tak. – spojrzała na mnie – ale nie no wyglądasz prześlicznie, naprawdę. – spoważniała.
Teraz już wiedziałam, że mówi prawdę.
- wierzę Ci – oznajmiłam.
- Teraz make-up i fryzura, siadaj tutaj – wskazała na krzesło.
Posłusznie usiadłam. Weronika to doświadczona kosmetyczna i fryzjerka także nie miałam się czego bać jeśli chodziło o te czynności.  Po 30 minutach byłam gotowa. Wstałam z krzesła i podeszłam do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie potem na przyjaciółkę, a potem znów w lustro.
- coś nie tak? – zapytała zdziwiona moim zachowaniem Wera
- nie no jest CUDOWNE! – wydarłam się – dziękuję! – podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.
- nie ma za co, od tego ma się przyjaciół – spojrzała na mnie w uścisku
- wiesz, że Cię kocham?
- tak wiem – wyczułam, że się uśmiecha chociaż nie widziałam jej twarzy. – dobrze koniec tych czułości, bo się pognieciesz – oderwała się ode mnie dziewczyna.
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
- otworzę – poinformowała mnie przyjaciółka
- cześć – usłyszałam męski głos
- cześć jestem  Weronika, przyjaciółka Asi – oznajmiła
- miło mi ja jestem Marco.


MARCO

Gdy otworzyła mi drzwi Weronika pomyślałem, że pomyliłem adresy, ale wszystko się wyjaśniło. Muszę przyznać, że Werka spodobała mi się. Nagle zobaczyłem Asię, wyglądała wspaniale.  Podszedłem do niej dałem buziaka w policzek.
- ślicznie wyglądasz – ob. kręciłem ją wokół jej osi
- dziękuję Ty też niczego sobie – uśmiechnęła się
- to my już będziemy się zbierać. Miło było Cię poznać – skierowałem te słowa do przyjaciółki Asi
- mi również – zjawiskowo się uśmiechnęła. – bawcie się dobrze.
- dziękujemy – odpowiedziała Joasia

Wyszliśmy, otworzyłem drzwi dziewczynie ona wsiadała zamknąłem je, a sam zająłem miejsce kierowcy. Odjechaliśmy. 

środa, 20 listopada 2013

2

Ta noc należała do jednych z lepszych wyspana i wypoczęta spojrzałam na ścianę z plakatami od razu przypominał mi się wczorajszy dzień i automatycznie uśmiechałam się. Wzięłam telefon do ręki spojrzałam na niego, a tam było 20 nieodebranych połączeń od Weroniki. Tak wyciszyłam go wczoraj i zapomniałam. Oraz wiadomość, od blondyna.
dzień dobry pora wstawać :*”
„właśnie wstaję. Miłego dnia :*”
„dziękuję i nawzajem :*”
Weronika to moja najlepsza przyjaciółka, znam ją nie długo, bo odkąd się tu przeprowadziłam, ale śmiało mogę właśnie nazwać ją moją przyjaciółką. Szybko wybrałam jej numer i zadzwoniłam:
- no nareszcie myślałam, że coś Ci się stało!
- też się cieszę, że Cię słyszę – zaczęłam
- wiesz bardzo śmieszne, a ja naprawdę się martwiłam miałam już iść z tym na policję!
- przepraszam byłam jak co dzień na spacerze i wyciszyłam telefon.
- nie mogłaś od dzwonić?
- w tym problem, że nie…
- mogę wiedzieć dlaczego?
- po pierwsze to zapomniałam, a po drugie to poznałam Reusa! – prawie, że krzyknęłam do słuchawki.
-coo?! Jak?
- opowiem Ci jak się spotkamy. To jak za godzinę na śniadaniu tam gdzie zawsze?
- okey to do zobaczenia.
- do zobaczenia.
Odstawiłam telefon na stolik, a sama powędrowałam do łazienki aby się odświeżyć. Umyta wyszłam z pomieszczenia, a moje nogi zaprowadziły mnie do garderoby. Wybrałam  to.
Do spotkania miałam jeszcze 20 minut, ale ja byłam gotowa więc postanowiłam pójść piechotą. Zamknęłam dom, założyłam słuchawki i szłam w rytm piosenek. Po 15 minutach byłam na miejscu Werki jeszcze nie było zajęłam miejsce pod oknem. Chwilę potem do Sali weszła moja przyjaciółka, podeszła do mnie i przywitała mnie buziakiem w policzek. Usiadła naprzeciw mnie. Kelner podszedł i wręczył menu.
- no to opowiadaj jak go poznałaś.
Weronika to także fanka Borussi, a w szczególności właśnie Marco.
- wiesz jak bardzo się wzruszam na sam widok boiska.
- no wiem i co związku z tym?
- gdy przechodziłam obok właśnie boiska to wspomnienia wróciły, rozpłakałam się, płakałam jak dziecko i wtedy podszedł do mnie nieznajomy i położył rękę na moim ramieniu jednak ja się tym w ogóle nie przejęłam dopiero gdy się zapytał czy się dobrze czuję spojrzałam na chłopaka, którym właśnie okazał się sam Marco Reus! – ostatnie słowa prawie, że krzyknęłam ludzie spojrzeli na nas jak na idiotki.
- aaa, ale fajnie.
- czekaj to nie koniec…
- podać coś panią? – nawet nie zauważyłyśmy, że kelner stoi i czeka na zamówienie.
- yy tak 2 razy naleśniki poprosimy – odpowiedziała z uśmiechem blondynka.
Oni nawet kolorem włosów do siebie pasowali oczywiście nie Weronika i kelner tylko Wera i Marco.
- ii co było jeszcze? – dopytywała przyjaciółka
- zaprosił mnie na kawę i ciastko, a potem odprowadził do domu i dał swój numer telefonu.
Dziewczyna otworzyła buzię ze zdziwienia.
- Ty szczęściaro! Napisał do Ciebie?
- tak dziś rano. – uśmiechnęłam się i pokazałam przyjaciółce wiadomości.
- musisz mnie z nim poznać wiesz jak ja go kocham – rozmarzyła się blondynka.
W tej chwili pracownik przyniósł nasze naleśniki, podziękowałyśmy i zaczęłyśmy jeść.
- tak przy okazji Cię z nim poznam.
- trzymam Cię za słowo!
Gdy zjadłyśmy, pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Moim celem była moja księgarnia. Tak miałam własny sklep, dlaczego księgarnia? Mama była pisarką napisała kilkadziesiąt książek, wspaniałych książek. Ostatnią pod tytułem „R jak Rodzina” napisała podczas choroby, począwszy od poznania taty, aż po chorobę. Gdy ją czytałam łzy leciały mi jak ulewa. Była taka szczęśliwa z ojcem w ostatniej godzinie życia powiedziała „nigdy nie przestałam go kochać”. Poczułam, że coś wibruje mi w kieszeni, wyjęłam telefon i zobaczyłam że dzwoni Marco, odebrałam :
- cieszę się, że dzwonisz – wyczułam, że się uśmiecha
- miło usłyszeć Twój głos – i wtedy ja się uśmiechnęłam – co porabiasz?
- jestem w pracy, a Ty?
- leżę w łóżku, a zaraz idę na trening, a o której kończysz?
- o 18.
- dobrze to zapraszam Cię na kolację o 20, przyjadę po Ciebie i nie przyjmuję odmowy.
- dobrze zgadzam się.
- miłego dnia i do zobaczenia.
- dziękuję i nawzajem.
Rozłączyłam się, a telefon odstawiłam na blat.

MARCO

Zadowolony odłożyłem telefon na stół, a sam powędrowałem do łazienki po 20 minutach wyszedłem i ubrałem się w to. Następnie zeszedłem na dół i zrobiłem sobie śniadanie po zjedzeniu talerz włożyłem do zmywarki po czym wyszedłem. Gdy wsiadałem do pojazdu dostałem nagle olśnienia, a tak torba. Szybko pobiegłem do pokoju wziąłem torbę z podłogi i już teraz mogłem ruszyć. Nie, nie mogłem telefon leży na stole i z powrotem wbiegłem do domu i zabrałem komórkę, chyba wszystko mam. Zająłem miejsce kierowcy i z piskiem opon ruszyłem na trening, wiedziałem że już jestem spóźniony, na moje nieszczęście był jeszcze korek. No to super pomyślałem. Wpadłem na pomysł zaparkowałem samochód, wziąłem potrzebne rzeczy i zacząłem biec w kierunku stadionu. Tak jak myślałem spóźniłem się.
- Marco! – usłyszałem gdy tylko wszedłem do szatni – znowu się spóźniłeś, szybko się przebieraj i 30 kółek za karę.
- dobrze trenerze i przepraszam to się już więcej nie powtórzy – czułem się wtedy jak na dywaniku u dyrektora.
Przebrany wyszedłem na murawę i zacząłem biec. Nagle poczułem kogoś na swoich plecach po czym przewróciłem się, to nie mógł być nikt inny jak Lewandowski.
- Lewandowski matole złaś ze mnie!
- skąd wiesz, że to ja?! – zapytał zdziwiony napastnik
- niech no myślę – podniosłem się z ziemi – bo zawsze jak robisz ćwoku!
- też Cię kocham ziomek!
- chłopaki nie obijać się tylko biegać! – usłyszeliśmy Kloppa
Jak powiedział tak zrobiliśmy. 3 godziny potem skończył się trening.
- Reus co dzisiaj robisz wieczorem? – zapytał Goetze.
- jestem umówiony. – uśmiechnąłem się
- na randkę? – spytał Lewy i momentalnie wszystkie oczy były skierowane w moją stronę.
- można tak powiedzieć. – odpowiedziałem – zazdrosny? – te słowa skierowałem do mojego przyjaciela, którym był Robert.
- można tak powiedzieć – wszyscy wybuchneli śmiechem.
- ładna? – dopytywał Laitner
- a czy ten gość – pokazałem na siebie – może umawiać się z brzydkimi?
Pokiwali twierdząco głowami.
- walcie się – udałem obrażonego.
- no kochanie weź przestań – podszedł do mnie Lewandowski.
- dobra koniec muszę wracać do domu
Była już 18 tak więc mam 2 godziny.
- dobra trzymajcie się! – pożegnałem się z przyjaciółmi.
- tylko bądź grzeczny! - wydarł się Kuba.
Gdy byłem już na zewnątrz doznałem szoku przed stadionem stała Anka.
- co Ty tu robisz? – zapytałem oburzony
- nie przyszłam  do Ciebie tylko Roberta, gdzie on jest?
- on nie chce Cię widzieć więc nie masz co na niego czekać, bo jego i tak tu nie ma – skłamałem.
No i wtedy akurat Lewandowski wyszedł ze szatni był tak samo zdziwiony jej widokiem jak ja, albo jeszcze bardziej.
- tak nie ma to pewnie duch tam idzie - pokazała na piłkarza.
- Anka? Co Ty tu robisz? - napastnik spojrzał na dziewczynę.
- ja już pojadę. - rzekłem

Wsiadłem do wozu i odjechałem.  

poniedziałek, 18 listopada 2013

1

Jak co dzień szlajałam się po ulicach Dortmundu. Nazywam się Asia. Przeprowadziłam się do Niemiec 2 lata temu. Powodem mojego wyjazdu była śmierć mojej mamy, z którą miałam wspaniały kontakt była moja przyjaciółką … najlepszą przyjaciółką. Miała raka niestety nie udało jej się uratować. Długo nie mogłam się pozbierać, że jej już nie ma. Mam ojca, ale nie utrzymuje z nim żadnego kontaktu odkąd nas zostawił miałam wtedy 8 lat nie rozumiałam wszystkiego wiedziała tylko jedno - odszedł dla innej do mamy przyjaciółki uważała ją za nią niestety czas pokazuje jacy są niektórzy ludzie. Znienawidziłam go i ją. Nawet nie przyszedł na pogrzeb mamy. Również z powodu Pawła – mojego chłopaka znaczy byłego chłopaka. Zdradził mnie na pewnej imprezie oczywiście tłumaczył się, że to wszystko przez alkohol. Każdy się tak tłumaczy. Poczułam, że coś wibruje mi w kieszeni. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać więc nie patrząc kto dzwoni odrzuciłam połączenie. Telefon wyciszyłam i włożyłam z powrotem do kieszeni. Mijałam tysiące ludzi, wracających do domu z pracy był już wieczór, pary trzymające się za ręce, lubiłam do miasto szczególnie nocą. Zatrzymałam się obok boiska szkolnego schwyciłam siatkę i od razu uśmiech pojawił mi się na twarzy. Kochałam to miejsce może nie konkretnie to, ale chodzi o słowo BOISKO. Uwielbiałam grać z kolegami z piłkę nożną inne dziewczyny uważały mnie za dziwną, ponieważ dziewczyna powinna się interesować modą, kosmetykami, a nie biegać cała w błocie za piłką. Jednak ja nie przejmowałam się tym robiłam to co kochałam – moją pasją. Do tego stopnia, że mama zapisała mnie do drużyny piłkarskiej dziewcząt. Chodziłam tam 3 lata. Niestety potem gdy dowiedziałam się o chorobie mamy przestałam tam uczęszczać moja przyjaciółka namawiała, żebym nie rezygnowała z marzeń i nie przejmowała się nią, ale jak ja mogłam się własną matka nie przejmować no jak!? Łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły spływać po moich policzkach. Odwróciłam się plecami do siatki i kucłam, twarz zakryłam rękami. Płakałam jak małe dziecko, które nie dostało waty czy cukierka. Wspomnienia wróciły. Chciałam przestać lecz nie mogłam łzy same leciały. Nagle poczułam kogoś dłoń na moim ramieniu nie przejęłam się tym zbytnio i nawet nie spojrzałam kim ta osoba jest.
- Dobrze się pani uczuje? – usłyszałam
Odsunęłam dłonie od twarzy i przetarłam opuszkami palców oczy, spojrzałam na osobę kucającą obok mnie. Chyba przez łzy miałam jakieś przywidzenia, zamazania przetarłam oczy jeszcze raz teraz już na 100% byłam pewna, że tą osobą jest nie kto inny jak Reus z BvB.
- tak, dziękuję – po chwili milczenia odpowiedziałam jednak nie zmieniłam swojej pozycji.
Chłopak wstał i podał mi rękę, którą schwyciłam była taka miękką, delikatna. Ja tylko uśmiechnęłam się. 
- Mogę wiedzieć czemu płakałaś? A właśnie przepraszam jestem Marco – blondyn pokazał swoje równe, białe ząbki i podał rękę.
- miło mi ja jestem Ania – odwdzięczyłam uścisk dłoni. – wróciły wspomnienia – natychmiast po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, którą klubowa 11 otarła. Poczułam, że się zarumieniłam.
- To ja już pójdę i dziękuję, że się o mnie zatroszczyłeś. – uśmiechnęłam się i zaczęłam powoli iść.
- Nie ma za co. – puścił oczko – zaczekaj mógł bym Cię zaprosić na kawę i ciastko. Chciałbym bardziej poznać tak ładną dziewczynę.
- przestań, bo się czerwona zrobię – chyba puściłam buraka. – nie powinnam przyjąć tego zaproszenia.
- Dlaczego?
Chwilę się wahałam z odpowiedzą.
- A nieważne. Zgadzam się. Nie chciałam dać po sobie znać, że go kojarzę.
- cieszę się – odwrócił się na pięcie.
Ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce pod oknem.
- opowiedz mi coś o sobie – spojrzał mi Niemiec w oczy.
Speszona spojrzałam w okno.
- Mieszkam od 2 lat w Dortmundzie wcześniej mieszkałam zzz… natychmiast łzy napłynęły mi do oczu szybko je przetarłam – z mamą w Poznaniu.
- widzę, że to delikaty temat więc nie musisz o nim mówić.
- nie opowiem Ci. Moja mama była chora na raka właśnie dlatego się tu przeprowadziłam tam wszystko mi o niej przypominało. Z ojcem odkąd skończyłam 8 lat nie miałam kontaktu zostawił mnie i mamę dla innej… a tą kobietą była mamy przyjaciółka „przyjaciółka” – ujęłam słowo przyjaciółka z cudzysłów.
- przykro mi.
- Tobie nie powinno być przykro – spojrzałam na blondyna.
Chyba nie wiedział co ma powiedzieć.
- przecież żartuje – uśmiechnęłam się teraz Ty coś opowiedz o sobie.
- mieszkam tu od urodzenia, jestem piłkarzem Borussi Dortmund.
Kelner przyniósł nasze zamówienie obydwoje podziękowaliśmy. Wzięłam łyk kawy.
Tak właśnie tego potrzebowałam. Chociaż była już 19  ja tak wiedziałam, że to będzie moja kolejna długa noc.
- myślałaś kiedyś o powrocie do Polski? Nie tęsknisz?
- myślałam, ale kiedy przypomniałam sobie o ojcu czy o Pawle, że mogę ich tam spotkać od razu zmieniałam tok myślenia.
- kim był ten Paweł?
- moim byłym chłopakiem strasznie mnie zranił.
- był palantem skoro pozwolił C tak odejść. Taka dziewczyna to skarb – uśmiechnął się i spojrzał w moje ciemnie oczy. Marzyłam o tym, żeby ktoś tak o mnie powiedział.
- dziękuję za kawę i ciastko – wstałam – ja już sobie pójdę.
- o nie już jest ciemno samej Cię nigdzie nie puszczę – również wstał – i nie ma za co.
- dziś cały czas Ci dziękuję nie potrzebnie się mną zainteresowałeś tam pod tą siatką. – powiedziałam
- mam namyśli, że jeszcze nie raz będę mógł Ci pomóc – uśmiechnął się – i cieszę się, że podszedłem do Ciebie i poznałem Cię.
- ja też się cieszę – wyszczerzyłam się
- no chodź tu – rozłożył ręce do przytulenia
Ja podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Gdy odkleiliśmy się od siebie wyszliśmy na ulicę.
- odprowadzę Cię.
- ale naprawdę nie trzeba – upierałam się
- ale ja chce – poruszył brwią – czy Ci się to podoba czy nie.
- nie – skrzyżowałam ręce i udawałam urażoną.
- o teraz to przesadziłaś – piłkarz przełożył mnie przez ramię i zaczął iść w „kierunku” mojego domu.
- do mojego domu idzie się w drugą stronę – zaśmiałam się
Marco odwrócił się.
- a teraz mnie już postaw.
- będziesz się dalej upierać?
- nie, nie będę.
23 latek odstawił mnie na moje miejsce, czyli ziemię.
- dziękuję – dźgnęłam go w bok
Śmialiśmy się cała drogę powrotną, od śmierci mamy tak się nie śmiałam. Czułam się, że znowu żyję, byłam po prostu szczęśliwa.
- to tutaj – wskazałam  palcem na niewielki domek.
- śliczny dom. No i czas się pożegnać – posmutniała klubowa 11. Przybliżył się do mnie i mocno przytulił.
Spojrzałam na niego.
- dasz mi swój numer telefonu? – zapytał.
- pewnie. – podałam mu swój, a on swój.
Pożegnaliśmy się, weszłam do środka.

Usiadłam na kanapie w salonie i odruchowo wzięłam zdjęcie, na którym jestem z mamą. Tym razem nie płakałam a uśmiechałam się. Po chwili odstawiłam fotografię na miejsce, a sama powędrowałam do łazienki gdzie wzięłam długą kąpiel. Po 40 minutach wyszłam z toalety i poszłam do sypialni gdzie położyłam się na łóżku i spojrzałam na plakaty. Mój wzrok powędrował na plakat gdzie był chłopak, który przed chwilą mnie odprowadził do domu, przytulił i dał swój numer telefonu. Uśmiechnęłam się do siebie, dlaczego nie powiedziałam mu, że wiem kim jest, że znam go doskonale i że gra w klubie, którego uwielbiam, dlaczego? Z tym pytaniem dręczyłam się pół nocy gdyż przez kawę nie mogłam zasnąć.


_________________________________________________________

Witam. :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ